Czerwcowe burze zaowocowały jesiennym koncertem w urokliwym kościółku przy ul. Klasyków 21.
Na zewnątrz słychać pogawędki chórzystów. Panuje radosna atmosfera. Czekamy na naszą kolej, bo przed nami występuje jeszcze zespół, grający muzykę dawną.
W końcu wchodzimy …
Kościół wypełniony po brzegi sprawia wrażenie jakby miał zaraz pęknąć w posadach.
To Lud Dobry Prosty, pielgrzymując Jakubowym szlakiem, przybył tłumnie do świątyni, by przy muzyce zagłębić się w modlitwie i zadumie.
Zaczęliśmy … z początku nieśmiało i delikatnie, jakby z namaszczeniem miejsca, w którym przyszło nam wystąpić.
Każda wyśpiewana nutka coraz bardziej wciąga nas w atmosferę utworów, nasze głosy na zmianę przeplatają się z głosami solistów i współgrają z brzmieniem smyczkowego kwartetu.
W powietrzu czuć wzruszenie.
Po koncercie, owacje i podziękowania wydają się nie mieć końca. Chyba wszyscy czują się spełnieni.
A jak to wyglądało od podwórka?
Można powiedzieć, że trud i mozół, również nóg, bo próby trwały po kilka godzin i zwykle kończyły się nocą.
Nie brakowało jednak akcentów humorystycznych takich jak „Jesteś trwą dla owiec” (dla nieświadomych pomyłki podpowiem, że oryginalny zapis brzmi „Jesteś bramą dla owiec”)
No coż, mozół, trud a na koniec radość głów! I tak trzymać!